Rady mistrza dla drwali
Dodano: 08.09.2024
Nie wykluczymy w 100 procentach wypadków, ale możemy sprawić, że ich będzie zdecydowanie mniej – mówi Jacek Stochniałek i radzi jak pracować bezpieczniej.
Wzeszłym roku, według Sprawozdania z działalności Państwowej Inspekcji Pracy, doszło w branży leśnej do 17 wypadków śmiertelnych, a zgodnie ze statystyką Mapy Wypadków Podczas Pracy w Lesie prowadzonej przez portal FIRMYLESNE.pl, było ich aż 28. W większości ginęli drwale podczas ścinki drzew.
Tę wypadkowość śledzi od lat Jacek Stochniałek, drwal z 36-letnim doświadczeniem, wielokrotny mistrz Polski drwali. Sam prowadzi w Olesnie (woj. opolskie) swojego zula „Chrobotek” i dostaje z nadleśnictwa informacje o wszystkich wypadkach śmiertelnych i ciężkich do analizy.
– Czasami się nawet nie chce tego czytać, bo to przykre. Oni to opisują, że zdarzenie było trudne do przewidzenia. Ale to tylko takie najprostsze odejście od sprawy. A prawda jest taka, że rutyna, pośpiech i brak odpowiedniego przeszkolenia drwali, powodują, że mamy zawód nie niebezpiecznej pracy, a bardzo niebezpiecznej – zaznacza Stochniałek.
[...]
Najwięcej wypadków dzieje się w drzewostanach liściastych albo mieszanych. Pracownik ścina na przykład sosnę, a ona upadając uderza w drzewo liściaste. Drwal widzi, że wszystko jest ok i przystępuje do okrzesywania. Jednak drgania, które się wytworzyły podczas ścinki są tak duże, że po średnio 15–20 sekundach, spada na niego spora gałąź – z tego liściastego, najczęściej z dęba, rzadziej z buka. Wtedy jest wypadek albo ciężki, albo śmiertelny. Jeżeli założymy, że ten upadek konaru jest po około 15–20 sekundach, to po prostu po obaleniu tego drzewa, w takim mieszanym drzewostanie, trzeba dać mu chwilę „pooddychać”, żeby się wszystko uspokoiło. Nawet pół minuty po tym zabrać się do pracy. To jest może długo, ale czasem pół minuty może uratować życie.
[...]
Trzeba sobie powiedzieć jasno, że drwali takich jak my już nie ma, to gatunek wymarły. Za 10 lat w lesie w ogóle nie będzie nikogo z podobnym doświadczeniem. Teraz pilarz najczęściej robi na maszynie, a z doskoku zetnie coś tą pilarką. Ja jeszcze jestem z tego pokolenia, gdzie kurs drwala trwał 6 tygodni, było chyba 170 godzin łącznie teorii z praktyką. Ściąłem nawet kilkadziesiąt drzew, żeby te uprawnienia zdobyć. W tej chwili drwal może zdobyć papiery, a nie ściąć ani jednego drzewa.
Moim zdaniem po zdobyciu uprawnień drwal powinien przez przynajmniej pół roku pracować pod okiem doświadczonego drwala. U mnie było tak: zrobiłem ten kurs, poszedłem do pracy i leśniczy mnie skierował do kolegi, który wtedy już miał tam 50 lat, a ja 20. Pierwsze kilka dni, to tylko za nim coś nosiłem, a on mówił: „patrz i ucz się”. Później stał przy mnie, jak instruktor, tłumaczył co robię źle, żebym był bezpieczny. Popracowałem, on pooglądał pniaki, popatrzył jak drzewo leży, pokrytykował oczywiście, że jak przyjedzie zrywka, to nie może być pokrzyżowane. Takiego porządku i takiego bezpieczeństwa uczył. Praktycznie ze dwa lata pracowałem, zanim osiągnąłem taki etap, że czuliśmy się na tyle bezpiecznie, że nie obawialiśmy się o swoje zdrowie, ani życie. Przydałby się właśnie taki mentor, taka druga osoba, która jest i nas jeszcze przez jakiś czas nadzoruje, jak my pracujemy, aż nabierzemy wprawy.
Magdalena Bodziak
To jedynie fragment długiego wywiadu z Jackiem Stochniałkiem na temat pracy pilarza, w którym specjalista opowiedział też między innymi o doborze ubrań ochronnych i technice ścinki. Jeśli chcesz przeczytać w całości ten i wiele innych ciekawych tekstów z branży leśnej, zamów prenumeratę GAZETY LEŚNEJ w formie papierowej lub elektronicznej!
Nie dodano jeszcze żadnego komentarza.