Skansen musi zacząć od siebie
Dodano: 04.09.2024
Era tanich, posłusznych, niewyszkolonych popychadeł musi się skończyć – mówi dr inż. Włodzimierz Grzebieniowski w wywiadzie dla GAZETY LEŚNEJ.
Na łamach najnowszej GAZETY LEŚNEJ ukazał się wywiad z doktorem Włodzimierzem Grzebieniowskim, byłym pracownikiem Lasów Państwowych, emerytowanym przedsiębiorcą leśnym z ponad 30 letnim stażem pracy w Polsce i Niemczech. Rozmówca był też jednym z prekursorów maszynowego pozyskania drewna w Polsce, obecnie jest honorowym członkiem Polskiego Związku Pracodawców Leśnych i przewodniczącym komisji etyki ZPL.
Magdalena Bodziak, GAZETA LEŚNA: Czy środowisko przedsiębiorców leśnych rozumie, że ograniczenia pozyskania są nieuchronne?
Włodzimierz Grzebieniowski: Środowisko przedsiębiorców leśnych rozumie potrzebę ochrony przyrody prowadzonej w sposób mądry i odpowiedzialny, ale żąda dowodów na to, że ograniczenia pozyskania są konieczne, nieuchronne i wprost przyczynią się do poprawy jej stanu.
[...]
Co rząd mógłby zrobić, żeby zminimalizować skutki ograniczenia cięć dla firm leśnych?
Myślę, że zamiast doraźnego łatania dziur, państwo i jego agendy powinny zająć się naprawą relacji między zarządcą majątku leśnego, którym jest organizacja Lasy Państwowe, a sektorami przedsiębiorstw usług leśnych i przemysłu drzewnego. Jeśli przemysł drzewny posiada pewną siłę, jako nabywca towaru (drewna), to przedsiębiorcy leśni są całkowicie bezbronni.
Co trzeba zrobić, zostało wielokrotnie powiedziane przez przedsiębiorców choćby w trakcie Narady o lasach. Powinniśmy rozmawiać o systemowych, uzdrawiających zmianach, a nie kolejnych jałmużnach. Na razie zmian nie widać.
Może rząd nie musiałby nic robić? Może powinien w pierwszej kolejności zbadać czy aż takie zmiany są potrzebne. Czy gospodarka leśna, taka jaką znamy od lat, szkodzi przyrodzie, a może jednak nie?
Czy zmiana modelu na lansowany przez rząd, to rzeczywiście coś skutecznego na zmiany klimatyczne i zdoła nam ocalić planetę? Jeżeli tak, to rzecz powinna zostać dowiedziona bez pozostawienia cienia wątpliwości, bo na razie to raczej kwestia wiary. Jeśli zarządzający lasami popełnili błędy w gospodarowaniu i dopuścili do ich zdewastowania, to po udowodnieniu procederu należy wyciągnąć konsekwencje, nawet te daleko idące. Mogłoby się okazać, że być może żadne programy „pomocowe” nie będą potrzebne.
No właśnie leśnicy czują się „marginalizowani i dotknięci” obecną narracją o lesie. Czy faktycznie gospodarka leśna była prowadzona aż tak źle?
Lasom Państwowym można zarzucić bardzo wiele. Każdy przedsiębiorca leśny ma własną listę zarzutów i raczej potwierdzi niż zaprzeczy mediom, które głoszą o pysze, zarozumiałości, nepotyzmie, arogancji, bufonadzie, braku woli dialogu, przekonaniu o własnej nieomylności w wypełnianiu „misji”, nieprawidłowej redystrybucji publicznego pieniądza i innych grzechach organizacji.
Ale trudno im zarzucić, że nie znają się na tym co robią. Dziwi mnie dlaczego akurat nikt nie atakuje z takim zacietrzewieniem gospodarki rolnej i rolników, którzy gospodarują na większym obszarze środowiska przyrodniczego i poprzez stosowanie choćby gigantycznych ilości pestycydów faktycznie, a nie iluzorycznie, to środowisko degradują.
Nie można ot tak sobie powiedzieć, że leśnicy to grupa nieodpowiedzialnych, niedouczonych ludzi, nieznających podstaw wykonywanego zawodu, która wszystko robiła źle. Na dodatek cała nauka leśna okazuje się psu na budę. Może więc trzeba ją wyrzucić, tak jak kiedyś usiłowano wyrzucić burżuazyjną naukę?
Jednak czy tym LP obecnie dryfują pośród społecznego niezadowolenia, czyniąc z siebie ofi arę złych poprzednich rządów czy ślepej nienawiści ekologicznych organizacji. I wydaje się, że nie dopuszczają myśli o jakichkolwiek zmianach i ustępstwach w relacjach z przedsiębiorcami leśnymi.
Jakie mogą być konsekwencje nietrafi onych decyzji w kwestii ograniczenia pozyskania i zwiększania terenów chronionych. Dla zuli, dla państwa?
Najgorsze mogą, o ironio, okazać się dla samej przyrody. Dopóki nie wybuchła burza na temat projektowanego parku narodowego dolnej Odry, nikt praktycznie o tym terenie nie słyszał. Całe lata pojawiali się tam nieliczni wędkarze, myśliwi, rybacy, może rolnicy, zatem penetracja środowiska przyrodniczego przez ludzi była niewiele znacząca. Przyroda miała się dobrze i prawdziwy jej miłośnik mógł się tam wybrać i z nią obcować.
Kiedy zaczęto mówić głośno o tych obszarach, natychmiast pojawiła się wizja zbudowania odpowiedniej infrastruktury turystycznej, aby ludzi niejako na siłę przyciągnąć w to miejsce. Czy ich abuny są tam naprawdę potrzebne? Wystarczy popatrzeć na Tatry, które byłyby zapewne szczęśliwsze, gdyby zamiast zadeptującego je ludzkiego tłumu, korzystała z nich ta liczba ludzi, która kiedyś się tam pojawiała i nawet je w jakiś sposób użytkowała.
Czy leśnik raz na dziesięciolecie wkraczający z cięciami pielęgnacyjnymi, a nawet rębnymi w pewien obszar lasu, a potem pozostawiający go w spokoju na długi czas, jest większym szkodnikiem dla niego niż ludzie zadeptujący runo i glebę w jakimś „społecznym lesie”? Przecież naprawdę nie ma w tym kraju nikogo, kto mógłby powiedzieć, że ma niezaspokojoną potrzebę chodzenia po lesie, bo ktoś go z niego wyrzuca? Jeśli czuje się obrażony, bo ze względów bezpieczeństwa, z powodu prowadzonych prac, chwilowo wejść nie może akurat tam, niech idzie w inny dostępny obszar.
Natomiast skutki takich decyzji mogą być bardzo groźne dla gospodarki. Jesteśmy krajem rozwijającym się, w którym gospodarka jest młoda i nieugruntowana. Naszym zadaniem jest zbudowanie takiej, która będzie silna i stabilna. Powinniśmy dążyć wręcz do osiągnięcia suwerenności gospodarczej, bo tylko wtedy będziemy się naprawdę liczyć.
Osiągnęliśmy jako kraj bardzo mocną pozycję w przemyśle drzewnym, głównie dzięki własnej przedsiębiorczości, między innymi w oparciu o funkcjonujący od lat model zrównoważonej gospodarki leśnej i nie powinniśmy tego zepsuć.
To jedynie fragment pełnego tekstu, który ukazał się w numerze 9/2024 GAZETY LEŚNEJ. Zachęcamy do prenumerowania największego czasopisma branżowego w kraju! W środku znajdziesz ten oraz wiele więcej ciekawych treści ze świata gospodarki leśnej i pozyskania drewna!
Jan N... Dodano 3 dni temu
A ja mam wrażenie, że las to jest maszynka do zarabiania pieniędzy, najczęściej oszczędności są na hodowli i ochronie lasu byle jak zrobić albo pominąć zabieg, ale w pozyskaniu już nie wyciąć jak najwięcej zrębów, bo wiadomo wysoka cena za m3. Rozmawiałem ostatnio z leśnikiem i powiedział, że z... [więcej]
A ja mam wrażenie, że las to jest maszynka do zarabiania pieniędzy, najczęściej oszczędności są na hodowli i ochronie lasu byle jak zrobić albo pominąć zabieg, ale w pozyskaniu już nie wyciąć jak najwięcej zrębów, bo wiadomo wysoka cena za m3. Rozmawiałem ostatnio z leśnikiem i powiedział, że z 2 pokolenia nie zobaczy starodrzewia zanim wyrośnie taka jest intensywność cięć.